|
|
Korsyka 2007 Wyprawa po krętych drogach wyspy Termin: lipiec 2007 roku Trase wyznaczałem na bieżąco dzień po dniu w taki sposób, aby objechać każdy rejon wyspy. |
|
||
Na wyspę dostajemy się promem firmy Moby z portu w Livorno. Według planu powinniśmy
wypłynąć o 9 rano, ale jest 2 godz 35 minut opóźnienia. Dlaczego nie wiadomo,
bo makaroniarze nie potrafią się wysłowić w jakimś normalnym języku. Prom płynie
4 godziny, przepływa koło wyspy Elba i w końcu w jednym kawałku dobija do miejscowości
Bastia na północno - wschodnim wybrzeżu Korsyki.
Tutaj tankujemy francuskie paliwo i w poprzek wyspy, przez jej górzyste wnętrze, jedziemy w stronę Ajaccio. Najpierw główna droga N193, która przez kilkanaście kilometrów jest całkowicie zakorkowana. Miejscowi motocykliści wyprzedzają wszystkich jadąc pod prąd przeciwległym pasem, ewentualnie na dwupasmówce pomiędzy samochodami. Nie trzeba było mi pokazywać tutejszych zwyczajów dwa razy i już po chwili jechałem środkiem, omijając kilometry samochodów. Okresowo na środku pojawiały się wysepki, co trochę przeszkadzało w jeździe, ale jak się okazało tylko miejscowym na zwykłych (nie enduro) motocyklach – ja z wyższym zawieszeniem nie omieszkałem jechać również po nich – było to lepsze niż przeciskanie się środkiem szerokim motocyklem z kuframi. Po jakimś czasie w końcu korek się kończy i jedziemy dalej główną drogą. Dalej odbijamy w mniejszą D84 i tutaj zaczynają się góry. Droga wiedzie najpierw półką skalną nad widowiskowym skalistym wąwozem wzdłuż rzeki Golo, aż to jeziora Calacuccia, potem mniej skalista okolica, aż do przełęczy Verghio (Col de Verghio, 1477m npm). Kawałek dalej odbijamy na drogę D70, dojeżdżamy do Col de Sevi (1101m npm), na której spotykamy wylegujące się przy drodze stado czarnych świń. Kiedy zatrzymujemy się koło drogi, najmniejsze zaczynają dreptać w naszą stronę, zaraz potem większe biorą z nich przykład. Jedna z tych małych podeszła jak pies do wyciągniętej ręki, powąchała, wzdrygnęła się i podreptała dalej w pobliskie paprocie. Jedziemy dalej, krajobraz zmienia się na sosnowy las. Do zachodniego wybrzeża docieramy w miejscowości Sagone i jedziemy dalej na południe drogą D81 ciągnącą się wzdłuż brzegu morza Śródziemnego. Ponieważ zbliża się wieczór, szukamy noclegu i znajdujemy go w miejscowości Tiuccia nad zatoką Sagone (lub mniejsza Golfu di a Liscia). Właścicielka mówi po angielsku z francuskim akcentem, co brzmi dość ciekawie. |
|
|
|
Rano jedziemy do pobliskiego Ajaccio, tutaj pierwsze oględziny miasta bez zbędnego zatrzymywania się (szukamy docelowego miejsca noclegowego). Podążamy na zachód aż do końca drogi (Pointe de la Parata), gdzie wznosi się jedna z wielu wież strażniczych. Wracamy ponownie do Ajaccio, lecz tym razem małą drogą w głębi lądu przez górki, gdzie znajdujemy miejscowy cmentarz z charakterystycznymi grobowcami (małe domki, nie mogiły w ziemi), następnie kierujemy się dalej na południe wzdłuż morza. Mijamy lotnisko w Ajaccio i docieramy do Porticcio, gdzie osiadamy na stałe w rezydencji należącej do upatrzonego wcześniej w internecie hotelu. Teraz już na spokojnie, bez bagaży, możemy zwiedzać okolicę i potem resztę wyspy. |
|
Jedna z naszych tras wiedzie na południe. Jedziemy mniejszymi drogami, to przez góry, to bliżej morza do miejscowości Porto Polo. Po drodze oczywiście cały czas brak prostych dróg, non stop walka z zakrętami. Jak większość miasteczek na wyspie Port Polo jest bardzo małe i leży nad mała zatoką. Ze względu na jego rozmiary, oględziny miasta trwają moment. Z Porto Polo obieramy kierunek na miejscowość Filitosa, gdzie znajdują się mające 8000 lat kamienne budowle i menhiry. Wstęp 5 Euro, podczas zwiedzania towarzyszy nam nastrojowa muzyka, dobiegająca z zakopanych wzdłuż trasy zwiedzania głośników. Dodatkowo w ważniejszych miejscach znajdują się automaty opowiadające w wybranym języku (francuski, włoski, angielski, niemiecki) co widzimy. Oprócz większych skalnych zabytków znajdujących się na zwiedzanym terenie, są również drobiazgi z prehistorycznego życia codziennego (w małym muzeum). Jadąc dalej trafiamy do miejscowości Propriano - to miasto jest już większe, ma nawet kilka ulic. Dalej odnajdujemy stylowy kamienny most na odludziu i ruszamy na poszukiwanie większego skupiska wcześniej odnalezionych na mapie menhirów. Droga zamienia się w drogę polną, jedziemy wysuszoną piaszczystą ścieżką wśród karłowatej roślinności, wokół tylko dzikie wzgórza bez śladu cywilizacji. Nie ma żadnego oznaczenia, gdzie mamy szukać naszych kamieni, GPS pokazuje kilkadziesiąt metrów od menhirów ale wokół tylko zarośla. Już mamy sobie odpuścić szukanie, kiedy przyglądając się drodze na GPSie stwierdzam, iż droga powinna skręcić na samym końcu w bok, a tak nie jest. Patrząc wiec na azymut, w miejsce zaznaczone na GPSie dostrzegamy nasz cel niedaleko drogi. Na motocyklu ledwo przeciskamy się przez resztki dawnej furtki i już jesteśmy pod samymi menhirami. Kilka rzędów kamieni, niektóre poprzewracane, miejsce o niezwykłym klimacie... Wydeptane wokół nich ścieżki świadczą, iż są one odwiedzane, a nie zupełnie zapomniane przez współczesny świat. Pewnie dlatego, ze na papierowej mapie wyspy są zaznaczone jako ciekawe miejsce. Ruszamy dalej w stronę Bonifacio, po drodze próbujemy dotrzeć do kolejnej wieży strażniczej, ale okazuje się, że bez dłuższej wspinaczki się nie obejdzie. Niedługo potem docieramy do samego miasta Bonifacio, wzniesionego na 60-metrowych białych klifach. Miasto położone jest na małym półwyspie, a Stare Miasto jest oddzielone od strony lądu murami twierdzy. W wąskim „fiordzie”, który tworzy półwysep, na którym znajduje się centrum miasta, są przystanie dla małych jak i całkiem dużych jednostek wodnych wszelakiego typu. Centrum miasta to bardzo gęsta zabudowa, blisko końca cypla cmentarz marynarzy, a od strony wejścia do portu oczywiście umocnienia. Z Bonifacio jedziemy do Porto Vecchio i tutaj pierwszy raz w końcu widzę dłuższy prosty odcinek drogi, bo jak na razie to tylko zakręty i non stop przerzucanie motocykla – choroba morska tuż tuż. Porto Wecchio to trzecie co do wielkości miasto na Korsyce (aż 10 tys. ludzi), ścisłe centrum miasta nosi nazwę cytadeli, co w rzeczywistości jest gęstą zabudową domów i czasami jakieś mury obronne. Dzięki wąskim uliczkom mieliśmy okazje dość długo jechać przez małe ścisłe centrum – pomogła nam w tym turystyczna ciuchcia jadąca przed nami tempem spacerowicza... Dalej odbijamy od lini brzegowej i jedziemy drogą D368 w głąb lądu. Jeszcze przed miejscowością Zonza zatrzymujemy się przy górskim jeziorze, otoczonym sosnowym lasem i górami. W zachodzącym słońcu okolica ma bardzo intensywne zielone i pomarańczowe kolory. Miejsce o tej porze dnia bardzo oryginalne. Przez resztę gór prowadzi nas droga D420 i tutaj spotykamy stado kóz idące samotnie całą szerokości drogi. Omijamy je i jedziemy dalej. Kilkaset metrów dalej na przeciwnym pasie ruchu, siedzi pies i świadomie lub nie spowalnia samochody jadące wprost na stado kóz... Ot technika! Pod koniec dzisiejszej trasy szybszy odcinek, jak zwykle krętą, ale za to szeroką N196 do naszej bazy. Oczywiście cała trasa to niekończące się ciasne zakręty na wąskich jezdniach o nienajlepszej asfaltowej nawierzchni. |
|
|
|
Ajaccio jest największym miastem Korsyki (60 tys. ludzi), ma tutaj siedzibę korsykański parlament, urodził się tu Napoleon Bonaparte. Nieopodal portu znajduje się cytadela, która jest obiektem zajmowanym przez wojsko. Wzdłuż brzegu można spacerować w otoczeniu wysokich palm, a w głębi miasta, na jego zachodnim krańcu, znajduje się duży plac z pomnikiem Napoleona, imperatora Francji. Miejsce, w którym tętni życie, to część miasta przy zachodnim brzegu zatoki Ajaccio, czyli na północ od cytadeli. Sklepów z pamiątkami nie mają końca, a knajpy często są pozamykane w porze siesty, czyli w najcieplejszą część dnia i może wtedy być problem ze zjedzeniem czegoś konkretnego. W takim wypadku pozostaje skorzystać z czegoś w rodzaju fast foodów, ich asortyment choć brzmi znajomo to jednak wygląda inaczej niż u nas. Koło portu są odziały firm oferujących promowe przeprawy na kontynent, dzięki czemu można bez problemów kupić bilety na promy odpływające z innych miast na wyspie. |
|
Kolejna nasza trasa biegnie na północ wgłąb wyspy. Najpierw drogą D3, koło jeziora Tolla, potem D27 aż do Bastelica. Trasa ta wygląda na ślepą, ale jest mała droga, którą z Bastelicy można się dostać na północ do głównej drogi N193 Ajaccio – Bastia. Droga ta wspina się na Bocca di Scaledda (1193m npm), gdzie spotykamy sporą grupę czeskich kolarzy, po czym kręto i wąsko w dół do głównej. Od momentu wyruszenia na trasę w dniu dzisiejszym szukamy stacji benzynowej, ale jak na razie nic z tego nie wychodzi. Po dotarciu do głównej N193, kierujemy się na Bastię i wciąż otaczają nas górzyste tereny. Po drodze musimy wspinać się na kolejną przełęcz, co przy pustym baku nie wygląda dobrze. W końcu, gdy już z niej zjeżdżamy, spotykamy malutką stacje benzynową przy drodze. W sumie szukaliśmy stacji przez 60 km. Koło miejscowości Vivario, tuż przy drodze, znajduje się wysoki podwójny most kolejowy i drogowy - budowla która często występuje na tutejszych pocztówkach. Następny przystanek to miasto Corte (prawie 6 tys. mieszkańców), w przeszłości główny ośrodek oporu przeciw genueńczykom. Na Starówce wznosi się cytadela, czyli tradycyjnie dla Korsyki mury obronne z kilkoma zwykłymi budynkami w środku. Z miasta jedziemy na południowy zachód w ślepą drogę D623 przełomem rzeki Restonica. Przez miejscowych jest ona wykorzystywana jako miejsce piknikowe i kąpielowe, na kamieniach wzdłuż górskiej rzeki zalegają podczas upałów całe rodziny. Wjazd na ostatnie kilka kilometrów drogi i parking na jej końcu jest płatny (2 Euro za motocykl). Powyżej parkingu jest już tylko górski pieszy szlak nad (jezioro) Lac de Melo. Kiedy się już napatrzyliśmy, wracamy ta samą drogą do Corte, potem główną kawałek na południe, koło mostu w Vivario, aby skręcić w mniejszą D69. Tutaj długo jedziemy w stronę zbocza pokrytego suchymi drzewami, na którym widać krętą drogę na szczyt. Jak się później okazuje, przejeżdżamy tą drogą, a za nią znajdujemy przełęcz Col de Sorba (1311m npm). Dalej Col de Verde (1289m npm), potem droga D83, D55, D255 do Porticcio. Gdzieś na tej trasie chodząca przy drodze młoda świnka na nasz widok zaczyna uciekać z drogi, by w końcu wdrapać się ze zwinnością kozicy na 3 metrową skarpę i dalej chodu w paprocie. Pewnie chciała przypatrzeć się nam lepiej z lepszego, wyżej położonego miejsca... Cały ten odcinek od Vivario to 3 godziny jazdy po niekończących się zakrętach na wąskich górskich drogach. |
|
|
|
Zwiedzamy dokładniej Pointe de la Parata, najbardziej wysunięty na zachód cypel koło Ajaccio. Wspinamy się na górkę z wieżą strażniczą, okazuje się że nie można dostać się do środka. Można jedynie obejść ja dookoła i to też po ostrych kamieniach nad skarpą. Wejście znajduje się kilka metrów wyżej i pewnie potrzebna by była jakaś drabinka. Na pobliskiej wyspie widać kolejna wieżę strażniczą oraz już współczesną latarnię morską. Jakieś 6 km w lini prostej na północ znajduje się kolejna wieża. Podejmujemy próbę dojechania do niej. Najpierw kiepski i wąski asfalt, potem szuter i w końcu... brama posiadłości z tabliczką „teren prywatny”. Zabrakło w lini prostej jakieś 1,5km a innej drogi wg mapy nie ma. Nawet małej szutrowej nie widziałem po drodze. |
|
|
||
Dzisiaj w planach jest dotarcie do podnóża najwyższych szczytów Korsyki, przejeżdżając po drodze ponownie przez wąwóz wzdłuż rzeki Golo. Jechaliśmy nim w nasz pierwszy dzień na wyspie, ale był na tyle ciekawy, że postanowiliśmy już na spokojnie zobaczyć go ponownie. Jedziemy na północ od Ajaccio drogą D81 i 2 km przed miejscowością Tiuccia, gdzie nocowaliśmy pierwszej nocy na wyspie, skręcamy w głąb lądu. Przy drodze spotykamy jeszcze całkiem świeże Renault 5 obsunięte z jezdni w przepaść, trzymało się jeszcze na drzewach. 25 kilometrów jedziemy bardzo małymi drogami, aż w miejscowości Vico wpadamy na większą drogę D70. Cała ta droga to bardzo wąski i połatany, ale jednak asfalt przy którym co jakiś czas wylegują się świnie. W jednej z wiosek zatrzymujemy się obejrzeć z bliska zwykły miejscowy kościółek. Z góry wioski asfaltem nadchodzi krowa, podchodzi do czegoś w rodzaju fontanny (kamienna misa do której rurką wpływa woda – miejscowi napełniali tą wodą spożywcze butelki 5 litrowe) i zaczyna zaspokajać pragnienie. Gdy skończyła poszła dalej w dół wioski. Od Vico jedziemy już znaną nam drogą D70 i potem D84, najpierw przez sosnowe lasy, ponownie Col de Verghio, jezioro Calacuccia. Za jeziorem, przy małej zaporze na rzece Golo, zatrzymujemy się na chwilę, kiedy wchodzę po wąskich schodkach na skałę nad drogą, spotykam tam pasąca się krowę. Widok niby normalny bo wszędzie spotyka się krowy, świnie, czasami kozy. Ale jak ona tam weszła? Jedziemy dalej skalistym wąwozem. Przy następnym postoju tabliczka informująca w 3 językach potencjalnych amatorów moczenia nóg w niewielkiej rzeczce, iż mogą utonąć nawet przy dobrej pogodzie. Powyżej jest przecież tama zrzucająca co pewien czas wodę i rzeczywiście ktoś mógłby się kiedyś zdziwić. Droga przez wąwóz wreszcie się kończy i trafiamy na główną drogę N193 Ajaccio – Bastia. Tą trasą jedziemy tylko kilka kilometrów na północ i skręcamy w lewo w D147. Droga to ma długość 37 km, jest ślepa, i prowadzi przez najdalej wysuniętą na północ odludną doliną pod masywem Monte Cinto – najwyższa góra wyspy (2706m npm). Ponownie jedziemy wzdłuż małej rzeki, pomiędzy dwoma pasmami górskimi. Zbocza gór są bardziej pośnięte zielenią niż trasa kilkanaście kilometrów wcześniej, jest więcej drzew o normalnych, nie skarłowaciałych, rozmiarach. Na początku tej drogi mijamy jakieś kempingi i pojedyncze zabudowania, potem już tylko dzika natura. W połowie drogi jest jedyna na tej trasie wioska Asco której mieszkańcy podobno żyją z produkcji miodu i sera oraz oczywiście turystyki. Na końcu naszej drogi znajdują się duże budynki i parking dla turystów. Ponieważ całe to miejsce jest wylane asfaltem, cofamy się trochę chcąc znaleźć trochę więcej natury. Pierwsza szutrowa droga kilkadziesiąt metrów niżej jak się okazało prowadziła do domku jakiegoś leśnika, a sam mundurowy siedział na drewnianym ganku. Zjeżdżamy wiec jeszcze kawałek i zatrzymujemy się na pierwszym od góry ostrym zakręcie, skąd mamy dobry widok w dół doliny, na najwyższe góry wyspy i kolejny wrak samochodu zepchnięty w przepaść. Pod wrakiem jest nawet spora kość – tam gdzie samochód tam jego właściciel ? W lini prostej jesteśmy jakieś 25km od Calvi i Ile Rousse na północnym wybrzeżu wyspy i tyle samo od zachodniego brzegu. Nasze miejsce odpoczynku jest na wysokości 1423m npm. Po przerwie ruszamy w dół tą samą drogą, z asfaltu zjeżdżamy nad sam strumień i dalej w małą szutrową drogę prowadzącą zboczem góry. Podjeżdżamy kawałek do góry, a że nic szczególnego tu nie ma, zawracamy. Kiedy całkowicie wyjeżdżamy z doliny Asco, ponownie skręcamy z głównej drogi w mniejszą D71 prowadząca w krainę porośniętą kasztanami. Tą drogą nie jedziemy zbyt długo, skręcamy z niej na południe w jeszcze mniejszą, aby dojechać do D39 i nią ponownie do głównej. Tworzy to małą pętlę mniejszymi drogami, zrobioną w celu zgrubszego poznania tej krainy. Charakterystyczne kamienne domy, naziemne grobowce na cmentarzach, wioski wiszące nad przepaściami, przydrożne kapliczki, drogi na zboczach bez barierek ochronnych – to jest o co spotykamy tutaj i podczas podróży po zakamarkach wyspy. Do naszej bazy wracamy szybciej przelatując główną N193 w poprzek wyspy. Droga ta jest równie kręta jak mniejsze, ale znacznie szersza, a to pozwala na jako takie rozpędzenie się i zapięcie ostatniego biegu. |
|
|
|
||
|
Któregoś luźniejszego dnia postanawiamy między innymi dostać się do kilku wież strażniczych w naszej okolicy. Pierwsza znajduje się na szczycie zalesionego wzniesienia i prowadzi do niego tylko ścieżka, wiec na razie sobie odpuszczamy. Do kolejnej próbowaliśmy dostać się z kilku stron, ale wyszło na to, że znajduje się na ogrodzonym terenie prywatnym w willowej dzielnicy na małym wzgórzu. Z drogi do kolejnej wieży zawróciliśmy, bo zapas paliwa nie pozwoliłby na dotarcie do celu. I nie chodzi o to, że są tutaj duże odległości, bo jest wręcz przeciwnie, ale stacje benzynowe na mniejszych drogach to rarytas, a my dodatkowo w krótkie trasy wyjeżdżaliśmy z resztką paliwa z dnia poprzedniego. Dotarcie do stacji benzynowej, która nie była na naszej trasie, odległej o około 30km, zajęłoby około godziny tam i z powrotem. Prędkości podróżowania po wyspie nie są, z racji wąskich i krętych dróg, za duże. Wracamy kawałek i postanawiamy dostać się do pierwszej wieży na piechotę. Trochę wspinaczki przez las i już jesteśmy pod jej murami. Na wieżę oczywiście nie można wejść, zresztą i tak nie ma schodów, ani drabinki do drzwi wejściowych położonych na wysokości kilku metrów od podstawy budowli. Poniżej wieży wjeżdzamy nad samą wodę i trafiamy na niby zwykłe, ale jakże urokliwe skaliste wybrzeże. Inna wieża znajduje się pomiędzy naszym miejscem zamieszkania a Ajaccio a portem lotniczym. Jest niższa, większej średnicy i tradycyjnie nieczynna. W jej bezpośrednim sąsiedztwie znajdują się współczesne betonowe stanowiska na działa, po których pozostały jedynie śruby wmurowane w podłoże. Zawsze można je ponownie dokręcić, po uprzednim wycięciu rosnących wszędzie kaktusów. W pobliskich zaroślach krążył jakiś tubylec z aparatem fotograficznym z dużym zoomem. Umiejscowiona poniżej plaża nudystów tłumaczyła jego obecność. Przechodząc kawałek dalej brzegiem morza, trafiamy pod sam pas startowy lotniska oddzielonego od plaży tylko zwojem drutu kolczastego. Siadamy w osi pasa i czekamy na jakieś efektowne lądowanie tuż nad naszymi głowami. Jak na złość wszystkie samoloty lądują od strony lądu a nie morza. |
|
|
||
Północno - zachodnie i północne wybrzeże Korsyki zwiedzamy już bez konieczności tradycyjnego powrotu wieczorem do Porticcio na nocleg. Wieczorem odpływamy z Bastii na kontynent, więc mamy cały dzień na ten wycinek wyspy. Podczas rozliczania się za nasze studio, w recepcji hotelu spotykamy Polaka, który mieszka już wiele lat na wyspie. Dowiedzieliśmy się od niego wiele interesujących faktów o wyspie, mieszkańcach, zwyczajach. Z Ajaccio startujemy wybrzeżem morza na północ drogą D81, która doprowadzi nas aż do Calvi. Tuż przed miejscowościami Piana i Porto słynącymi z oryginalnych czerwonych skał, droga okazje się nieprzejezdna – na poboczu pali się samochód. Na początku był w całkiem niezłym stanie, paliło się wnętrze, a na zewnątrz wszystko było jak należy. Pierwszemu wozowi strażackiemu szybko kończy się woda i tylko stoją i obserwują jak się pali. Po kilku minutach przyjeżdża drugi i sytuacja się powtarza. Przyjeżdża trzeci wyglądający bardziej zawodowo i ten w końcu gasi samochód i okoliczne krzaki. Cała akcja trwała 45 minut, z samochodu nic nie pozostało, a ruch uliczny puścili po wszystkich śmieciach leżących na drodze – nikt nie wpadł na pomysł aby pozamiatać szczątki z jezdni. Cała ta akcja dzieje się kilka kilometrów przed Porto i jeszcze bliżej Piany. Piana słynie z osobliwych czerwonych zwietrzałych skał. Miejsce to jest bardzo znaną atrakcją wyspy i niewątpliwie należy je zobaczyć. Droga prowadzi na półce wykutej właśnie w tych skałach i jest bardzo oblegana przez turystów. Dodatkowo sama zatoka Porto, kilka kilometrów dalej, jest wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. Uroku tej okolicy nie są w stanie oddać nasze zdjęcia, w rzeczywistości wygląda to znacznie lepiej. Jedziemy dalej na północ, im dalej, tym góry staja się łagodniejsze. 60 km za Porto, czyli 1,5 godziny później, jesteśmy w Calvi. Kilka kilometrów wcześniej już zaczął się wzmożony ruch turystyczny np. wycieczka na kilkunastu quadach, jadąca w żółwim tempie jedyną drogą wzdłuż wybrzeża. Samochody nie maja łatwego zadania aby wyprzedzić takie zjawisko, droga jest kręta i wąska (jak zresztą na całej wyspie), więc nie ma jak. Motocyklem można zrobić to szybko i dzięki temu jest to w ogóle możliwe. Z Calvi odpływają promy na kontynent, podobnie zresztą jak z następnej większej miejscowości Ile Rousse. Uważa się, że właśnie w Calvi urodził się Krzysztof Kolumb i jest to prawdopodobne, gdyż miasto było wtedy pod genueńskim panowaniem. Nad miastem wznoszą się wysokie, granitowe mury cytadeli, u jej stóp pomnik ku czci pochodzących stąd żołnieży poległych w obu wojnach światowych. Pomniki takie są spotykane w wielu miejscowościach na wyspie. Z Calvi ruszamy dalej na wschód, za chwilę jesteśmy w Ile Rousse, gdzie tankujemy, i dalej w stronę Bastii, skręcając w drogę D81. Teraz jedziemy przez chroniony obszar zwany Desert des Agriates – skały oraz trawa lub karłowate krzewy pomiędzy kamieniami. Widok jak z filmu "Władca Pierścieni", czyli skalista Islandia. Po 25 kilometrach kamiennej pustyni drogi D81, przejeżdżamy przez St-Florent, aby zaraz potem zacząć wspinać się na ostatnie pasmo górskie na naszej trasie. Za nim jest już Bastia. Mijamy przełęcz Teghime i już rozpościera się widok na wschodnie wybrzeże wyspy i Etang de Biguglia. Etang to niby staw, ale ten jest wyjątkowo duży, a patrząc na mapę wyspy widać, że jest nawet największym akwenem na wyspie. Od morza oddziela go tylko cienki pasek lądu, coś jak nasz Zalew Wiślany oddzielony od Bałtyku Mierzeją Wiślaną. Pod nami Bastia, do której centrum prowadzi nas prosto z gór nasza droga. W samym mieście nie zabawiamy długo, gdyż przyjechaliśmy później, niż to było zaplanowane. Głównie z powodu większej ilości postojów w ciekawych miejscach jak i np. zamkniętej jedynej w okolicy drogi z powodu palącego się samochodu. Na nasz widoczny z daleka żółty prom wjeżdżamy na ponad godzinę przed planowanym wypłynięciem i tutaj ponownie przypinamy się do burty statku. Obsługa wskazuje nam naszą kajutę, a ubrany w żółty garnitur steward Jose informuje, że jak coś to należy go wołać. O godzinie 21 odbijamy od brzegu i zgodnie z planem o 7 rano dnia następnego przybijamy do portu w Savonie. Stąd tylko 1438 km i jesteśmy w domu. |
|
|
|
||
Korsyka ma 150 km z północy na południe i 80 km ze wschodu na zachód. Nam udało sie zrobić po tej w sumie małej wyspie 1700km. Wyspa jest jak najbardziej godna polecenia, jest ciekawsza niż się tego spodziewałem. Ze względu na charakter dróg (wąskie, kręte, góry) po raz kolejny endurowaty charakter motocykla bardzo dobrze pasował do wyjazdu. Tutaj nie rozwiniesz większych prędkości i z wyjątkiem głównych dróg (w sumie 3 sztuki) rzadko jest okazja wrzucić ostatni bieg. Korsyka to Francja, ale miejscowi nie utożsamiają się z nią. Mają własny język (napisy miast w 2 językach) i często napisy po francusku na tablicach z nazwą miasta są amatorsko zamalowane farbą na znak protestu. Nie ma prostych - same zakręty. Bardzo wąskie drogi, przez co nie da się szybko jechać. Te zakręty początkowo mogą się podobać, ale po pewnym czasie można dostać choroby morskiej podczas jazdy. Drogi nie mają barierek nad przepaściami, więc lepiej uważać, bo jeżeli za ciasnym zakrętem napotkamy samochód to możemy mieć problem. Do tego wyjazdu twierdziłem, że Alpy to jest kraina zakrętów, teraz zmieniłem zdanie. Na trasy jeździliśmy w ubraniach motocyklowych, tylko na krótkie wypady po okolicy - po cywilnemu. Temperatury nie były jakieś strasznie wysokie, było znacznie lepiej niż we Włoszech, ale miejscowy powiedział nam, ze to lato jest jakieś kiepskie... Dużo motocykli, głównie turystycznych enduro: Transalp, AfricaTwin, Varadero, BMW GS, Vstrom. Ale raczej te mniejsze pojemności. Motocyklem wyprzedzasz wszystkich przeciwległym pasem, jedziesz środkiem i jest to normalne. Z noclegami nie ma problemów, przynajmniej w tym okresie kiedy byliśmy, ceny bardzo różne i też zależą od pory roku. Do wyboru hotele (pokój), motele (pokój), rezydencje (studia - np 2 pokoje, łazienka, kącik kuchenny z wyposażeniem). Campingi z bungalowami też są. Pokoje/studia od 60 Euro/doba w górę (60E to często standard gierkowski, w miarę przyzwoicie od ok 100E). Drożej też jest duży wybór. Wino w markecie ok 6 Euro/butelka (przyzwoite), piwo taniej. Pizza 10E (8-17E). Paliwo 95 to 1,4 E/litr. "Krótkie" promy na wyspę to np. Livorno - Bastia: 4 godziny w dzień - cana 60E (ceny od 55 do 88E - zależy kiedy kupujesz i która firma). Płynąłem Moby, potem Corsica Ferries. Powrót promem na kontynent Bastia – Savona to długa trasa od godz 21 do 7, wiec cena była odpowiednia - tutaj w cenie była własna kabina do spania i obsługa stewarda Jose. Generalnie nie robiliśmy absolutnie żadnych rezerwacji (hotele, promy) i z niczym nie było problemów. Byliśmy niezależni, plany mogliśmy zmieniać z dnia na dzień. Korsyka to połączenie Alp, wysuszonych krajobrazów Hiszpanii i oczywiście pięknych śródziemnomorskich plaż, niekoniecznie piaszczystych. Każda plaża jest inna – grubszy lub drobniejszy piasek różnego koloru, skały ostre lub łagodne. W uproszczeniu mówiąc, zachodnie wybrzeże to górzyste klimaty, wschodnie to więcej typowych plaż. Maju nasze trasy: |