wstecz

Transalp Klub Polska
Spotkanie w Kotlinie Kłodzkiej
Kotlina + Czechy

13 - 15 października 2006 roku
Piątek 13 października
Wszyscy zaczynają się zjeżdzać do naszej bazy noclegowej juz po zmroku, nie mieli więc łatwo aby trafić do celu.
Dodatkowo Kwaśny z Jeleniej Góry złapał "gumę" nieopodal bazy, co dodatkowo opóźniło przyjazd dużej grupy naszych. W końcu jednak zjawiaja się wszyscy zapowiedziani uczestnicy spotkania. Jeszcze tylko bitwa o pokoje i mozna zacząć nocne rozmowy...

Sobota 14 października
Rano uszkodzone koło zostaje ostatecznie naprawione i możemy startować w trase. Mgła postanowiła nie odpuszczać ani przez chwilę...
Pierwszą konkurencją było zjechanie z poziomu budynku do bramy po mokrej trawie, tutaj (podobnie jak wczoraj wieczorem) było całkiem ciekawie...
Dojeżdzamy do Nowej Rudy, tankowanie na BP i dalej w kierunku Kudowy przez Park Narodowy.

Park Narodowy Gór Stołowych

Przez Radków wjeżdżamy do Parku Narodowego i tutaj w gęstej mgle wspinamy się krętą drogą aż do miejscowości Karłów. Po drodze mijamy czynny kamieniołom piaskowca. W Karłowie krótki postój na parkingu z widokiem na Szczeliniec (płaska góra - jak to w Górach Stołowych...). Przez mgłe wszystkim pozostaje wierzyć na słowo, że górka jest tuż przed nami...

Jedziemy dalej, mgła staje się trochę mniejsza, kolejny postój na parkingu gdzieś w głębi parku. Jadąc dalej wciąż tą samą drogą zjeżdżamy w dół aż do Kudowy Zdrój. Tutaj rozgaszczamy się w cukierni na słodkie drugie śniadanie i inne kawy... Kawałek dalej (Kudowa-Czermna) wstępujemy do Kaplicy Czaszek, aby pooglądać setki ludzkich szczątków.

Z Kudowy jedziemy kawałek drogą krajową nr 8 w strone Dusznik i po drodze skręcamy w prawo na Zieleniec. Na krajowej same remonty i ruch wahadłowy. Jak dobrze mieć wąski i wszędziejeżdżący motocykl :) Przed Zieleńcem kolejny postój na parkingu z widokiem w dół kotliny - mgła nie ustaje, a więc teraz również trzeba uwierzyc organizatorom na słowo.
Miejscowość Zieleniec to bardzo znany ośrodek sportów zimowych, w którym oprócz wyciągów narciarskich i hoteli nic nie znajdziecie.
Jeszcze kilka kilometrów jedziemy wzdłóż granicy z Czechami, aby w końcu dotrzeć na małe przejscie graniczne.





Czechy

Co ciekawe, straż graniczna dokładnie sprawdza każdego na komputerze...
Podążamy dalej w tym samym kierunku, ale już drugą stroną granicy. Cały czas górki i doliny i w końcu skończyła się mgła. Wyszło czeskie słońce i było nareszcie coś widać dalej niż 100 metrów. Podążamy w kierunku wyszukanej przez Marqsa tamy na rzece Orlica. Po drodze same przeszkody, a to zamknięta nasza ulica i trzeba szukać innej drogi, innym razem znowu jakiś miejscowy rajd samochodowy i ponownie zamknięty odcinek drogi. Od czeskich strażaków dowiadujemy się, że zaraz bedzie koniec rajdu. Czekamy więc trochę i możemy jechać dalej.
W końcu udaje nam się dojechać do zapory. Parkujemy na drugim brzegu rzeki i nastaje czas na własnoręczne sprawdzenie czy tama jest na pewno prawdziwa.
Tutaj każdy do woli pstryka fotki ... niektórzy nawet "drażnią" napotkane na brzegu kamienie.

Z zapory kierujemy się dalej na wschód. Po drodze kilka ładnych zakrętasów (nawrotek) z długimi prostymi pomiędzy - można się mocno rozpędzić i nagle nawrotka w miejscu, i tak kilka razy.
Trafiamy do miejscowości Kraliky, parkujemy w rynku i zapraszamy się do środka restauracji. Podobno można płacić w złotówkach, więc każdy zamawia co mu pasuje. Tutaj mija trochę czasu, bo każdy zamawia regularny obiad. Rachunek był w złotówkach ale jeden na cały stolik i po niezrozumiałym dla nas (czytaj: złodziejskim) kursie.

Po jedzeniu jedziemy prosto do granicy Polski - kilka kilometrów i jesteśmy na przejściu Boboszów.







Ponownie w kraju

Po wjechaniu do Polski oczywiscie zanika słońce i znowu robi sie pochmurno.
Do Międzylesia dla relaksu i zachowania poprawności politycznej przelatujemy kawałek szutrem. Następna Bystrzyca Kłodzka i dalej Polanica Zdrój. Tutaj juz zapada zmrok. Szybkie zakupy w sklepie spożywczym i jedziemy na deptak. Tutaj zostawiamy motocykle i piechotką do Parku Zdrojowego. Tłum ludzi dookoła fontanny podziwia różniste wygibasy wody, a to wszystko w rytm muzyki.

Całkowita ciemność i mgła - w takich warunkach przez Wambierzyce wracamy na naszą bazę. Na częstych zakrętach bywały problemy ze znalezieniem jezdni, ale wszyscy ostatecznie utrzymali się pomiędzy poboczami :)
Wieczorem główną atrakcją była gra w "mafię".



Niedziela 15 października

Rano wszyscy pakują się i już w pełnym załadunku jedziemy do pobliskiego Walimia pod hitlerowskie sztolnie podziemnych fabryk z okresu II wojny.
Tutaj ze względu na długa drogę do domu większości z nas, nie decydujemy się na zwiedzanie sztolni. W zastępstwie postanowiliśmy wypróbować miejscowego quada...

Po oglądnięciu naziemnej części wejscia do sztolni, główna grupa odjeżdża przez przełęcz Walimską do domu.



Udział wzieli:

Bełkot WarszawaXL600V
JacekWrocławBMW R1100GS
KacperNadarzynBMW R650GS Dakar
Kwaśny i Beata Jelenia GóraXL600V
Maju i KasiaWrocławXL650V
MarqsMiędzylesieXL600V
MiroUstrzyki DolneXL600V
Tom64WarszawaXL600V
ZibiPszczynaXL600V