wstecz

Grecja 2010
Termin: kwiecień 2010 roku

Uczestnicy:
Maju i Kasia

Naszym celem jest objechanie możliwie całej Grecji.
Chcemy zwiedzić znane miejsca a jednocześnie przejechać gorszymi drogami w bardziej odludne miejsca.


3 kwietnia, sobota
(Wielka Sobota)

Dzisiejszy dzień to część dojazdu do Grecji.
Trasa wiedzie z Wrocławia przez Cieszyn i dalej Zilina, Zvolen (SK), Salgotarjan, Szolnok, Mako (H). Wieczorem jesteśmy w Rumunii i na nocleg zostajemy w Timisoarze.
Przebyta droga – 845km.

trasa dnia: mapa









4 kwietnia, niedziela
(Niedziela Wielkanocna)

Ponieważ Timisoarę zwiedzaliśmy kilka lat temu podczas wyjazdu do Rumunii, rano tylko na chwilę odwiedzamy prawosławną katedrę, gdzie mamy rzadką okazję podglądnąć tutejsze prawosławne wielkanocne obrzędy.
Z miasta jedziemy dalej w stronę Bułgarii przez Lugoj i dalej nad Dunaj w okolicy miasta Drobeta-Turnu Severin. Do Bułgarii chciałem wjechać bezpośrednio z Rumunii w mieście Calafat i Vidin, jednak kiedy wczoraj wieczorem dokładniej obejrzałem zdjęcia satelitarne tego przejścia granicznego okazało się, że na Dunaju nie ma mostu. Ponieważ w tej okolicy generalnie nie ma za dużo mostów musimy korzystać z tego co jest bez wybrzydzania. Rumunię opuszczamy przejeżdżając przez Żelazne Wrota (zapora wodna na Dunaju) wjeżdżając do Serbii. Ze względu na czas odpraw granicznych chcieliśmy unikać wyjazdu z krajów Unii Europejskiej, ale się nie udało...
Serbią jedziemy 80 km i już jesteśmy na małym przejściu granicznym z Bułgarią. Tutejsze procedury graniczne są dość ciekawe i główną ich atrakcją jest chodzenie od okienka do okienka z pamięcią USB (pendrivem), którą dostało się w pierwszym i oddało w ostatnim okienku. Nie obyło się też bez konieczności zakupu winiety obowiązującej na wszystkie bułgarskie drogi.
Najkrótszą drogą kierujemy się w stronę stolicy Bułgarii i 250 km dalej jesteśmy w Sofii. Oglądamy centrum miasta, gdzie widać różnorodność wyznań jego mieszkańców – w niewielkiej odległości od siebie stoją kościół, meczet i synagoga. Zwiedzanie miasta kończymy już po ciemku.
Według pierwotnych planów mieliśmy dziś dojechać do Grecji, jednak trasa (pomimo świątecznego braku ruchu) zweryfikowała plany i Sofia jest miejscem naszego dzisiejszego noclegu.
Przebyta droga – 555km.

trasa dnia: mapa



5 kwietnia, poniedziałek
(Poniedziałek Wielkanocny, Śmigus-dyngus )

Jadąc 170km na południe dojeżdżamy do granicy Bułgarii i Grecji, a za kolejne 110km jesteśmy już w Salonikach. Zwiedzamy bizantyjskie obwarowania i zamek na wzgórzu, następnie niżej położone centrum miasta. Budowle które udaje nam się zobaczyć to Mauzoleum Galeriusza (Rotunda), Roman Agora, kościół Panagia Chalkeon, turecka łaźnia Bey Hamam, kościół Agia Sofia, Biała Wieża stojąca nad zatoką. Na deptaku nad wodą mnóstwo murzynów bezpośrednio na chodniku handluje damskimi torebkami, okularami itp. (podróbki znanych marek), a kiedy zbliżają się do nich policjanci, zwijają interes, aby kawałek dalej ponownie go rozłożyć.
Z Salonik kierujemy się na południowy wschód tak, aby trafić do Meteorów. Tradycyjnie unikamy autostrad i innych przelotowych dróg. Jedziemy przez miasta Alexandria, Veria, Kozani, Grevena. Mijając Grevenę wjeżdżamy w pagórkowaty, rzadko zaludniony teren, a ponieważ szybko zapada zmierzch, szukamy dogodnego miejsca na nocleg. W takim terenie nie jest to łatwe, więc gdy w końcu zauważamy przy drodze małą reklamę „rooms”, nie zastanawiamy się długo. W całkowitej ciemności stoi jeden mały domek, a jedyne drzwi prowadzą bezpośrednio do dużego pomieszczenia z kominkiem. Stoją w nim 4 stoły z kompletem krzeseł, z boku mały bar, pod ścianą rozłożone, zasłane pościelą łóżko. Wita nas starsza para, którą pytam o pokój i cenę. Wszelkie „rozmowy” są raczej na migi, bo znają tylko grecki. Okazuje się, że z tyłu jest mały korytarz, którym gospodyni prowadzi mnie aby zaprezentować pokój. Korytarz nie ma jednej ściany, zamiast niej jest folia... Po takim mało optymistycznym początku okazuje się, że pokój jest zupełnie przyzwoity i ma nawet ciepły kaloryfer. Kiedy znosimy torby do budynku, gospodarze dają znaki aby usiąść przy jednym ze stołów. Gospodarz ogląda TV, w kominku pali się ogień, gospodyni coś szykuje za barem. Siedząc i czekając na to co nastąpi, zauważam iż przez kominek przechodzą rury wodne i już wiem, że ciepła woda będzie tylko przez jakiś czas. Brak innych pomieszczeń w budynku i rozłożone łóżko wskazuje, iż gospodarze śpią właśnie w tym pomieszczeniu. W końcu gospodyni przynosi nam na talerzach jajko i małe ciasteczko a do picia jakieś własne „wino”. Stawiając przed nami poczęstunek mówi coś w rodzaju „Kristos anesti”. Gospodarz robiąc znak krzyża najwyraźniej upewnia się czy wyznajemy właściwą wiarę.
Jakby nie patrzeć mamy Święta Wielkanocne, a takie swojskie przywitanie jest całkiem oryginalne i zapewne nie miałoby miejsca w bardziej komercyjnym miejscu. Zwrot „Kristos anesti” będziemy jeszcze wielokrotnie słyszeć np. w greckim radiu i szybko tłumaczymy je sobie jako „Chrystus zmartwychwstał”.
Kiedy już zjedliśmy poczęstunek, udaliśmy się na spoczynek do własnego pokoju.

trasa dnia: mapa















6 kwietnia, wtorek

Rano w pokoju nie jest już tak ciepło jak wieczorem, pewnie kominek wygasł. Pakujemy się i wychodzimy, po drodze przechwytują nas gospodarze i dostajemy swojskie śniadanie.
Po przejechaniu niecałych 30 km jesteśmy przy Meteorach (na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO). Jadąc małą drogą w stronę skał zauważam jeszcze mniejszą stromo wspinającą się w bok. Skręcamy więc z głównego szlaku i już po chwili jesteśmy na odludnym wzniesieniu z mało znanym widokiem na skały Meteorów. Po krótkiej przerwie jedziemy dalej pod górę w stronę monastyrów i parkujemy pod dwoma najbardziej wysuniętymi na północ. Tutaj spędzamy trochę czasu odpoczywając i podziwiając widoki, po czym przemieszczamy się bardziej na południe pod kolejne monastyry. Liczba turystów jest niewielka, pogoda słoneczna, mamy więc dobre warunki podziwiania skał i zbudowanych na nich monastyrów. Tutaj ponownie zwiedzamy, aby w końcu ruszyć w dalszą drogę na południe Grecji.
Po przejechaniu 150 km jesteśmy za miejscowością Lamia koło wąwozu Termopile. Stąd jedziemy przez góry Parnas, aby po 80 km dojechać do prastarego miasta Delfy (na liście UNESCO). Parkujemy na pustym parkingu i idziemy zwiedzać teren wykopalisk - wstęp oczywiście płatny. Zwiedzamy dokładnie cały udostępniony teren, co czyni również zaledwie kilka różnojęzycznych rodzin. Dzięki takiej frekwencji możemy robić zdjęcia zabytków, a nie tłumów ludzi. Z najwyżej położonego amfiteatru roztacza się widok na całe stanowisko archeologiczne jak również na wąską kotlinę. Mamy słoneczne popołudnie i bardzo przyjemną temperaturę na poziomie 20 stC, ale w okolicy cały czas krążą czarne chmury.
Po odwiedzeniu starożytnej wyroczni, jedziemy na wschód, aby 35 km dalej zaparkować przy Osios Lukas. Jest to prawosławny klasztor z X wieku wpisany na listę UNESCO. Kilka minut przed naszym przybyciem w to miejsce zaczyna się mocna ulewa, więc zwiedzanie odbywa się ekspresowo i ogranicza się do zrobienia zdjęć
Na dzisiaj koniec zwiedzania, jest godzina 18.00 miejscowego czasu i pozostał nam przelot do Aten na wcześniej upatrzony kemping. Po niecałych 150 km jesteśmy na miejscu i rozbijamy się w spokojnym miejscu. Tradycyjnie ilość turystów jest znikoma, a pani na recepcji dziwi się, że my o tej porze roku pod namiot. Rozbijamy swój domek i kończymy dzień.

trasa dnia: mapa



7 kwietnia, środa

Temperatura w nocy jest znacznie niższa niż w dzień, jednak nie jest to odczuwalne podczas noclegu. Wiemy więc już, że możemy nadal kempingować bez obawy. Dzisiaj zwiedzanie Aten, a ponieważ do centrum jest tylko kilka kilometrów i dodatkowo obawiam się problemów z parkowaniem (samochód to nie to co motocykl...) idziemy piechotą licząc jednocześnie na poznanie zwykłych dzielnic stolicy. Wkrótce okazuje się, że to nie był dobry pomysł, bo główna ulica którą idziemy nie posiada nawet regularnego chodnika i przeciskamy się przez wystawki przydrożnych sklepów. Trochę dziwnie to zorganizowane, u nas jednak są chodniki przy głównych, wylotowych ulicach miasta.
Pierwsze miejsce, do którego trafiamy, to Agora. Tutaj kupujemy „hurtowy” bilet, który daje wstęp do 7 antycznych miejsc w Atenach (cena 12 euro, ważny kilka dni). Największym obiektem na Agorze jest świątynia Hefajstosa i budynek muzeum położony poniżej, bliżej Akropolu. Na udostępnionym do zwiedzania terenie co pewien czas siedzą osoby pilnujące zwiedzających – każda próba wejścia gdzie nie wolno, powoduje przywołanie do porządku przy pomocy służbowego gwizdka.
Po obejściu Agory wspinamy się wyżej na Akropol, a przy bramie wejściowej okazuje się, że dziś już nie wejdziemy – zamykają o godz. 15.00, a godzinę wcześniej już nie wpuszczają, zapraszają nas "tomorrow". Dziwne zwyczaje, chyba nie lubią turystów... Schodzimy więc poniżej, gdzie na stoku Akropolu znajduje się Odeon Heroda Attyka. Teraz oglądamy go z dołu od strony sceny, z Akropolu bedziemy widzieć go lepiej z góry. Nieopodal zdnajduje się Teatr Dionizosa jednak ten również jest już zamknięty, znowu należy przyjść "tomorrow".
Idziemy dalej na wschód, mijamy Łuk Hadriana.
Kolejnym punktem programu jest Świątynia Zeusa Olimpijskiego, tutaj przy wejściu podobna sytuacja jak na Akropolu. Na szczęście ta świątynia to kilka wysokich kolumn na odkrytym terenie doskonale widocznych bez wchodzenia na ogrodzony teren. Nie mamy więc potrzeby zwiedzania tego jutro, ale za to widzę tutaj dobre, gratisowe miejsca parkingowe w centrum miasta.
Następne odwiedzone miejsce to Panathenian Stadium, gdzie odbyły się Pierwsze Letnie Igrzyska Olimpijskie w 1896 roku. Przechodząc ponownie przez centrum trafiamy na wzgórze Filopappou, skąd roztacza się widok na całe miasto i sąsiedni Akropol. Wzgórze to jest ostatnim punktem naszego dzisiejszego programu, wracamy więc z centrum na kemping namiastką chodnika.

trasa dnia: mapa


















8 kwietnia, czwartek

Tym razem jedziemy do centrum Aten samochodem na wczoraj upatrzone miejsce parkingowe pomiędzy Świątynią Zeusa Olimpijskiego i Zappeionem w Ogrodach Narodowych.
Swoje pierwsze kroki kierujemy na Akropol. Z naszego hurtowego biletu na bramkach odrywają kolejny bloczek i już możemy wspinać się na wapienne wzgórze górujące nad miastem. Po drodze rozpościera się dobry widok na położony poniżej Odeon Heroda Attyka. Po dotarciu na szczyt wzniesienia jesteśmy przy samym Partenonie. Jest on w nieustannym remoncie, wewnątrz stoi dźwig, niekompletne kolumny są odbudowywane. Partenon jest największą i najbardziej znaną budowlą Ateńskiego Akropolu ale oprócz niego są tutaj jeszcze inne budowle takie jak np. Erechtejon, Apteros czy Propyleje przez który wchodzi się na Akropol.
Ilość zwiedzających turystów jest znaczna jednak możliwe jest zrobienie zdjęć bez obcych osób w kadrze. W szczycie sezonu zapewne nie ma co liczyć na taki luksus, no i ta panująca obecnie przyjemna temperatura 20 stC.
Z Akropolu rozpościera się widok na całe miasto, z dobrej perspektywy widać też Teatr Dionizosa i Odeon Heroda Attyka.
Nasze wczorajsze doświadczenia mówią nam, że musimy zwiedzić wszystkie interesujące nas obiekty do godziny 15. Schodzimy więc z Akropolu i kierujemy się do Teatru Dionizosa. Tutaj można nawet spacerować po części z kamiennych stopni tworzących widownię, czego skrupulatnie pilnuje pani z gwizdkiem.
Z południowego stoku Akropolu zmierzamy na jego północną stronę, gdzie znajdują się inne zabytki na których zwiedzanie mamy hurtowy bilet. Pierwszym obiektem, do którego docieramy jest Roman Agora. Nie jest ona duża i nie posiada monumentalnych budowli, więc i zwiedzanie trwa krótko. Dwie ulice dalej wchodzimy na teren kolejnego obiektu z hurtowego biletu - Biblioteki Hadriana. Tutaj również niewiele przetrwało do dzisiejszych czasów, większym elementem jest kamienna ściana z dobrze zachowanymi, kompletnymi kolumnami.
Idziemy wąskimi ulicami centrum Aten, wokoło kramy z pamiątkami, wylewające się na ulice restauracje, handlujący podróbkami murzyni. Kierujemy się na wschód w stronę pozostawionego rano na ulicy samochodu, gdyż następny punkt programu jest poza granicami miasta.
Z centrum Aten jedziemy na południowy wschód wzdłuż brzegu morza i 65 km dalej jesteśmy na przylądku Sunion. Tutaj znajduje się Świątynia Posejdona, a dodatkowo jest to znane miejsce do obserwacji zachodów słońca. Teren z ruinami świątyni jest ogrodzony, wstęp oczywiście płatny. Podczas oglądania ruin słyszymy krzykliwy głos jakiegoś ptaka, a ponieważ generalnie panuje tutaj cisza to jest on bardzo wyrazisty. Okazuje się, że ptak ten nie jest płochliwy i spokojnie spaceruje po ruinach i sąsiednich skałach. Wygląda na takiego który bardziej lubi spacerować niż latać i można podejść do niego nawet na odległość metra przez co znakomicie pozuje do zdjęć.
Na Sunionie spędzamy 1,5 godziny po czym nie czekając na zachód słońca wracamy w stronę Aten. Po drodze wjeżdżamy na chwilę na plażę sprawdzając możliwość poruszania się po niej samochodem. Naszym celem w Atenach jest wzgórze Filopappou, skąd zamierzamy oglądnąć miasto po zmroku. Parkujemy na dużym i pustym o tej porze parkingu pod samym wzgórzem i Akropolem po czym spacerek kilka minut i już jesteśmy nad miastem. Obecnie wzgórze Akropolu i jego budowle są w całości podświetlone co tworzy jakże odmienny, mniej znany obraz tego miejsca.
Po nacieszeniu się nocnym widokiem miasta wracamy na kolejny nocleg na nasz kemping.

trasa dnia: mapa




9 kwietnia, piątek

Rano opuszczamy Ateny i ruszamy na Peloponez. Unikamy autostrad, jedziemy zwykłą drogą przez miasteczka wzdłuż wybrzeża Zatoki Sarońskiej (morze Egejskie) i po przejechaniu 75 km jesteśmy koło Kanału Korynckiego. Tutaj odbijamy z głównej drogi i jedziemy wzdłuż kanału do wcześniej upatrzonego małego mostu w połowie długości kanału. Nie jest go łatwo znaleźć, bo jest to prywatny most, prowadzi do niego nie oznakowana znakami mała, dziurawa droga. Znając jednak jego położenie geograficzne da się trafić „na azymut”. Parkujemy tuż przed mostem i możemy w spokoju oglądać kanał. Na wysokich brzegach kanału widać militarne umocnienia w postaci betonowych bunkrów. Nad wysokimi brzegami kanału przechodzą jeszcze trzy inne mosty na wschód od nas – jeden kolejowy, drugi to podwójny most drogowy na głównej drodze, którą jechaliśmy i z której najczęściej turyści podziwiają tą budowlę. Trzecim mostem przebiega autostrada. Na obu końcach kanału są jeszcze dwa mniejsze mosty, ale te są blisko poziomu wody, więc mają ruchomą konstrukcję. Woda w kanale ma intensywny lazurowy kolor. W miejscu gdzie zaczyna się most można zjechać bezpośrednio nad krawędź kanału i tak jeździć lub chodzić szutrową drogą. Jest to bardzo ciekawe miejsce do spokojnego pobytu nad kanałem, przez cały czas naszego pobytu w tym miejscy, czyli 45 minut, przejechał przez most tylko 1 samochód dostawczy, nie pojawił się żaden człowiek. Kanałem również nic nie przepłynęło.
Kontynentalną Grecję opuszczamy przejeżdżając przez Kanał Koryncki mostem na głównej drodze. Jest tutaj miejsce do zaparkowania oraz tablice pamiątkowe dotyczące budowniczych kanału. Jedziemy wzdłuż wschodniego wybrzeża Peloponezu i 63 km od kanału jesteśmy w starożytnym mieście Epidauros, które jest obiektem z listy światowego dziedzictwa UNESCO. Na ogromnym parkingu stoi tylko kilka samochodów co wróży o dla nas dobrej, niskiej frekwencji. Obowiązkowy zakup biletu wstępu na teren kompleksu i pierwsze nasze kroki stawiamy w okazałym amfiteatrze. Jego widownia jest zachowana praktycznie w idealnym stanie i można się poniżej bez ograniczeń poruszać. Po wejściu na szczyt widowni przysiadamy na kamiennych siedzeniach. Podczas takiego relaksu można osobiście sprawdzić fenomenalną akustykę teatru. Na samej górze widowni słychać rozmowy osób ze sceny, a dźwięk monety rzucanej na kamienny element w środku sceny jest również doskonale słyszalny.
Z teatru udajemy się do niewielkiego muzeum, a z niego przechodzimy na pozostałą część terenu starożytnego miasta. Pozostałości niektórych budowli są rekonstruowane, a długie kamienie służące jako siedzenia na stadionie wyrównywane.
Z Epidauros jedziemy na zachód i trafiamy do miasta Nafplio położonego nad wybrzeżu morza, a dokładnie nad Zatoką Argolidzką. Niedługo potem jesteśmy w mieście Argos i trochę dalej na północ trafiamy do kolejnego starożytnego miasta – Mykeny. Trasa Epidauros – Mykeny to 65 km. Tutaj ponownie okazuje się, że zwiedzanie jest już dzisiaj niemożliwe – obiekt, podobnie jak w Atenach, jest zamykany wczesnym popołudniem. Wjeżdżając w szutrową drogę zaczynającą się od parkingu odnajdujemy malutki kościółek na tyłach grobu Agamemnona. Jego drzwi są przywiązane do futryny drutem, co w tym przypadku jest formą zamka.
Wracamy do miasta Argos, gdzie w centrum, nieopodal dużego placu znajdujemy hotelik prowadzony przez lokalną babcię. Po zakwaterowaniu się w pokoju idę zwiedzić miasto. Wąskie uliczki w centrum są w większości jednokierunkowe i dostępne tylko dla zwykłych, wąskich pojazdów. Można przy nich spotkać pracownie miejscowych rzemieślników, a niektóre z nich wyglądają jakby się w nich czas zatrzymał kilkadziesiąt lat temu. Nad miastem wznosi się góra, na zboczu której stoi monastyr, a na szczycie wznosi się zamek. Zapada zmrok, pora udać się na spoczynek.

trasa dnia: mapa






















10 kwietnia, sobota

Rano pobliski plac w centrum miasta zamienia się w ogromne targowisko, gdzie można zakupić np. sporo gatunków świeżych ryb.
Jedziemy ponownie do pobliskich Myken (na liście UNESCO), gdzie już bez problemu wchodzimy na udostępniony do zwiedzania teren. Pierwszym elementem, który wita przybywających do miasta jest kamienna Lwia Brama – najbardziej rozpoznawalny element tego miejsca - datowana na ok. 1250 p.n.e. Pozostałe budowle miasta zachowały się w gorszym stanie i są one najczęściej niskimi, kamiennymi murkami. Z tyłu miasta znajduje się długi, kamienny korytarz prowadzący w głąb ziemi. Jego szerokość to około 1,5 metra, wysokość jest wystarczająca aby iść wyprostowanym. Nie dane nam było sprawdzić co jest na jego końcu – nie miałem wcześniej informacji o tej budowli, więc nie zabrałem latarki. Jakiś odcinek drogi udało się przejść oświetlając sobie drogę lampą błyskową, ale nie jest to skuteczna metoda na dłuższą metę.
Na północnym stoku miasta wybudowano muzeum, które zwiedzamy, by następnie udać się do położonego 400 metrów poniżej parkingu Skabca Atreusza. Ten potężny grobowiec umieszczony pod ziemią, z pozornym sklepieniem kopułowym jest również znany jako Grób Agamemnona. Tego typu budowli jest tutaj kilka, jednak ten grobowiec jest zachowany w najlepszym stanie.
Z Myken jedziemy na południe, w Argos wjeżdżamy na zamkowe wzgórze nad miastem. Z zamku rozpościera się widok na całe miasto, widać również duży monastyr po przeciwnej stronie góry.
Jedziemy dalej w stronę Sparty i Mistry. Pierwotnie chcieliśmy jechać wzdłuż morza na południe (przez Leonidio) i potem odbić na zachód, jednak ta droga wygląda na dłuższą i bardziej krętą od alternatywnej drogi w głębi lądu przez Tripoli. Ponieważ po raz kolejny spodziewamy się krótkiego czasu otwarcia Mistry dla zwiedzających, jesteśmy zmuszeni wybrać szybszą ale zapewne mniej ciekawą drogę przez Tripoli. 105 km od Argos jesteśmy w mieście Sparta, gdzie przejeżdżamy tylko przez kawałek współczesnego miasta i od razu kierujemy się do pobliskiej Mistry. Do celu przybywamy przed godziną 14 i rzeczywiście okazuje się, że zwiedzanie jest możliwe tylko do godziny 15 – wybranie szybszej trasy okazało się wiec słuszne. Początkowo wchodzimy na teren tego rozległego bizantyjskiego miasta zachodnim, wyżej położonym wejściem. Tutaj zwiedzamy górny wycinek miasta, a od obsługi obiektu dowiaduję się, że warto wejść główną, niżej położoną bramą gdzie jest więcej ciekawszych obiektów. Tak też robimy – jedziemy na niższy parking i ponownie wchodzimy na teren miasta w jego niższej, wschodniej części. Mistra (na liście UNESCO) położona jest na zboczu góry, na której szczycie wznosi się zamek. Na całym terenie miasta znajduje się kilka klasztorów, które po kolei zwiedzamy. Ograniczenia czasowe nie pozwalają nam tylko na dotarcie na sam szczyt góry – na zamek. Zbocze góry jest pokryte wiosenną zielenią, a kwitnące drzewa wnoszą do krajobrazu soczysty fiolet.
Wracamy do pobliskiej Sparty, skąd kierujemy się na południe i po 65km jesteśmy w nadmorskim miasteczku Githio na półwyspie Mani. Tutaj spacerek nadmorską ulicą zastawioną stolikami kawiarenek – świecą one o tej porze pustkami, a stoliki są systematycznie zalewane falami słonej wody. Wchodzimy na małą wyspę połączoną obecnie z lądem murowaną groblą, gdzie znajduje się mały zamek i latarnia morska. Przy brzegu cumują małe, w większości rybackie, łódki, na sznurku suszą się ośmiornice.
Jedziemy dalej na południe, okolica którą przemierzamy to jedna wielka skała porośnięta tylko trawą i czasami krzewami. Na krętej, wąskiej drodze mijamy małe wioski składające się z kamiennych domów porozrzucanych po stoku wzniesienia. Domy te mają konstrukcję wysokich, obronnych wież mieszkalnych co zostało przejęte od potomków Spartan oraz zostało wymuszone przez późniejsze częste napady piratów.
Kilka kilometrów przed przylądkiem Matapan, na samym południu półwyspu Mani, trafiamy do wioski Vathia. Jest to w całości zachowana osada zabudowana obronnymi domami. Gęsto stłoczone wieże na wzniesieniu nad brzegiem Morza Śródziemnego wyglądają bardzo oryginalnie. Co ciekawe, pomimo iż cała okolica to skaliste zbocze, mieszkańcom udało się wyrównać spory kawałek terenu obok wioski gdzie znajduje się małe boisko np. do koszykówki. Ale jak piłka opuści boisko to muszą się sporo nabiegać po skałach...
Słońce powoli zbliża się do tafli morza, zaczynamy więc rozglądać się nad miejscem na nocleg. Ponieważ okolica to tylko gołe, skaliste wzniesienia, odpada nocleg na łonie natury. Od wioski Vathia zaczynamy wycofywanie się z półwyspu Mani zachodnim jego brzegiem. Niespełna 10 km dalej, w małej wiosce Gerolimenas nad jedną z wielu zatoczek znajdujemy pokoje do wynajęcia. Zajmujemy miejscówkę na 1 piętrze w kamiennym domku z długimi tarasami. Budynek nie pochodzi z naszych czasów, drzwi wejściowe do naszego lokalu są wąskie i niskie, nie da się wejść bez schylania. Stare, drewniane, rzeźbione drzwi i okiennice – wszystko to tworzy specyficzny klimat.
Po zapadnięciu zmroku wioskę rozświetlają żółte światła, a wysoka skała nad zatoką okazuje się być malowniczo podświetlana od dołu.
W wieczornych wiadomościach miejscowej telewizji ukazują się krótkie wzmianki o katastrofie polskiego samolotu rządowego.

trasa dnia: mapa



dalej - kolejne dni relacji